Rozdział 10
PWB
Nie odzywaliśmy się do siebie w limuzynie, ani, gdy weszliśmy do domu. Edward tylko spoglądał na mnie uważnym wzrokiem, od którego przechodziły mnie ciarki. Usiedliśmy oboje na kanapie, włączając jakiś śmieszny program. Śmialiśmy się i jedliśmy lody. Bez żadnych słów. Tak nam minął czas do późnego wieczoru. Zmęczona udałam się spać, a Edward został jeszcze w salonie.
Leżąc na łóżku, rozmyślałam o tym dniu pełnym wrażeń. O kolorach, światłach, tłumie ludzi. Byłam przerażona, to fakt. Jednak cieszę się, że odważyłam się na ten krok. Mimo tego, że zostałam okradziona, że tak bardzo się przestraszyłam. To był mój pierwszy krok do samodzielności. Kiedyś będę musiała się wyprowadzić. Na samą myśl o tym, poczułam ukłucie w sercu. Od paru dni nie wiedziałam, co się ze mną dzieję. Dzisiaj, jak zobaczyłam Edwarda w tym sklepie, poczułam taką radość, jak nigdy przedtem. I nie tylko dlatego, że był to ktoś znajomy.
Miałam ochotę podbiec do niego i go pocałować. W usta. Bałam się tego, co zaczynało kiełkować w moim sercu, bałam się tych nieznanych uczuć.
Wiedziałam, że to nie ma przyszłości. On nadal kochał Catherine. A nawet, jeśli by tak nie było, to różni nas zbyt wiele. On jest bogaty, wykształcony. Może mieć każdą kobietę, jaką zapragnie. A ja? Dawna dziedziczka, która skończyła jako służąca. Którą wszyscy przez lata pomiatali. Jak może zainteresować go ktoś taki?
Kobiety w tych czasach są wyzwolone, rozwiązłe. Ja nie potrafię taka być. I nie chce. Jednak mężczyźni lubią właśnie takie kobiety.
Czasami naprawdę żałowałam, że się tu znalazłam. Właśnie w takich chwilach.
Nawet nie mogę z nikim porozmawiać od serca. Mam Jaspera, jednak on jest przyjacielem Edwarda, nie mogę go postawić w takiej sytuacji. I znając jego, zaraz by wszystko wypaplał.
Mam nadzieję, że niedługo wróci. Stęskniłam się za nim.
Westchnęłam. Nie mogę się tak zadręczać. Muszę spróbować usnąć.
Wierciłam się przez godzinę, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Gdy usnęłam, śnił mi się Edward. Biegł gdzieś, a ja nie mogłam go dogonić. Wołał mnie, ale z każdy moim krokiem, oddalał się ode mnie. W końcu zostałam sama, a w około była tylko ciemność. Co noc budziłam się, nie mogąc potem zasnąć. Chodziłam niewyspana i miałam podkrążone oczy.
Tak minęło trzy dni. W ciągu dnia nudziłam się, choć czasami przychodził i zabierał mnie na miasto, żeby coś zjeść. W nocy wciąż miałam ten sam sen, z którego budziłam się przestraszona. Nie wiedziałam, co on oznacza. Tej nocy znowu go miałam. Obudził mnie w środku nocy, jednak tym razem był inny. Biegłam do Edwarda, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę. Gdy się obejrzałam dojrzałam tylko oczy. Niesamowicie niebieskie. Nigdy jeszcze takich nie widziałam. Resztę skrywała ciemność. Mężczyzna trzymał mnie mocno, a Edward znikał mi z oczu. Szarpałam się ze wszystkich sił. Właśnie miałam krzyczeć, gdy nagle zostałam wybudzona ze snu.
- Wstawaj śpiochu! Dosyć spania!
Poderwałam się gwałtownie. W poprzek łóżka leżał Jasper, szczerząc się do mnie. Uśmiechnęłam się do niego promiennie, wyskakując spod kołdry.
- Jasper! Tak się za tobą stęskniłam. Choć tu bliżej. Muszę cię uściskać.
Podczołgał się do mnie, łapiąc mnie w niedźwiedzim uścisku. Powietrze uleciało mi z płuc.
- Ja też się za tobą stęskniłem Bells. Coś ci nawet przywiozłem. Ale ubierz się najpierw. Ktoś jeszcze czeka na ciebie w salonie, kogo przypadkowo spotkałem na lotnisko.
Zmarszczyłam czoło zaintrygowana. Kto to mógł być?
Błyskawicznie wzięłam prysznic i ubrałam się.
- Bella, no choć już! - wołał mnie zniecierpliwiony Jasper.
Wpadłam do salonu i stanęłam w progu.
- Jak miło cię znowu widzieć. No podejdź tu bliżej, wyglądasz pięknie.
Nagle ze swojego pokoju wyszedł Edward i ujrzawszy gościa, uśmiechnął się promiennie.
- Tanya! Kochanie, co ty tu robisz? Miało nie być cię miesiąc, a nie minęło nawet trzy tygodnie.
Podszedł do niej i złapał w uścisku, całując w policzek. Kobieta uwolniła się z trudem i podeszła do mnie. Złapała mnie za rękę i przyciągnęła bliżej.
- Widzę Edwardzie, że się postarałeś. Bella w końcu wygląda olśniewającą. Musimy się kiedyś razem wybrać na zakupy, koniecznie. Ach Edwardzie pytałeś mnie o coś? A tak, czemu wróciłam? Dosyć miałam tego zadufanego pożal się Boże projektanta. Traktował mnie, jak jakiegoś robaka. Dobre sobie. Mógłby mi czyścić buty. Pojechałam, żeby wspomóc go swoją marką, pokazać swoje kolekcję, a ten się wywyższał. No cóż, niech sobie teraz radzi sam. Och Bello, mam dla ciebie idealną kreację. Z mojej najnowszej kolekcji.
Próbowałam za nią nadążyć, co nie było takie łatwe. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję, nie trzeba. Edward kupił mi już wystarczająco ubrań.
Spojrzała na mnie, z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Pamiętaj jedno – kobieta nie zna słowa „wystarczająco ubrań”. Nawet nie waż się tak mówić. To jest obraza dla naszej płci. Za dużo spędzasz czasu z facetami, stanowczo. A sukienka to twoja nagroda. Jasper opowiedział mi, jak dogadałaś Victorii. Zaimponowałaś mi, a to jest coś.
- Właśnie, a skąd wy się wzięliście razem? - odezwał się Edward. - I Jasper, czemu do cholery zjawiasz się dwa dni później.
Mężczyzna uśmiechnął się krzywo i spojrzał na Tanyę, którą nagle zainteresowały jej paznokcie.
- No cóż – odezwał się. - Wpadłem na nią i troszkę zabalowaliśmy. Jakoś tak wyszło.
Edward przyglądał się im podejrzliwie, po czym zerknął na mnie i puścił mi oczko, pokazując w ich stronę. Zaśmiałam się pod nosem.
- Cieszę się, że jesteście, bo mam pomysł. Obiecałem Belli, że pójdziemy do teatru, jak wrócicie. Macie już ten wieczór zaplanowany. I Jasper – spojrzał na przyjaciela, który miał zamiar protestować. - Ani słowa. Chyba zrobisz to dla Belli? Nie wiesz, co jej się przydarzyło. Pojechała sama na miasto i została okradziona. Nie wiedziała, jak wrócić.
Jasper spojrzał na mnie przerażony.
- Nic ci się nie stało Bello? Jesteś cała?
- Nie, nic. Tylko się wystraszyłam. Zadzwoniłam po Edwarda i przyjechał po mnie.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło, on uczynił to samo. Zauważyłam kątek oka, jak Jasper i Tanya wymieniają między sobą dziwne spojrzenia. O co im chodziło?
- Bello, na co chcesz iść? - zapytał mnie Edward. - Może na „Romeo i Julię*”? Grają to dzisiaj.
- Och, uwielbiam tą sztukę, ale nigdy na niej nie byłam. Widziałam tylko „Hamleta” i „Sen nocy letniej**”, jeśli chodzi o Szekspira.
- Okej, no to załatwione. Idę zadzwonić i zarezerwować bilety.
- No to ja znikam, muszę zrobić się na bóstwo. Choć Jasper, z tobą też trzeba coś zrobić – odezwała się Tanya. - Bello przyjadę do ciebie wcześniej i zajmę się też tobą. Przecież nie możesz na pierwsze, publiczne pokazanie się, wyglądać byle jak.
Skinęłam jej głową i pocałowałam w policzek na do widzenia.
Edward zarezerwował bilety na 20, więc było jeszcze dużo czasu. Położyłam się na kanapie i nie wiedząc kiedy, usnęłam.
Obudziła mnie głośna rozmowa. Otworzyłam oczy. Głosy było słychać w kuchni. Udałam się w tamtym kierunku. Przy stole siedzieli męźczyźni i śmiali się z czegoś. Spojrzałam na zegarek. Była siedemnasta czterdzieści. Edward w końcu mnie zauważył.
- W końcu się obudziłaś. Niedługo przyjdzie Tanya i będzie cię szykować. Sukienka chyba się jakaś znajdzie. Masz taką piękną, atłasową w złotym kolorze. Będzie się nadawać idealnie.
- Nie wiem, ja się na tym nie znam. Jest coś do jedzenia? Strasznie jestem głodna. Znając was, pewnie nic nie zrobiliście.
Spojrzeli na mnie, z minami zbitego psa.
- Myśleliśmy, że może ty coś przygotujesz, jak się obudzisz – Edward uśmiechnął się do mnie słodko.
Pokręciłam głową. Typowi faceci. Wyjęłam jajka i bekon i usmażyłam nam jajecznicę. Obaj rzucili się na niego jak wygłodniałe lwy. Wybuchnęłam śmiechem.
- Co to jest, że mężczyźni nie potrafią gotować. Przecież to takie proste.
- Kochana, oni nawet nie próbują się nauczyć – usłyszałam nagle znajomy głos, zza pleców. - Kobiety przez stulecia robiły to za nich, utwierdzając facetów w przekonaniu, że mają im służyć. Bello, nie daj się.
- Oho – odezwał się Jasper. - Naszła ją feministyczna faza. To nie najlepszy pomysł, żebyśmy dzisiaj wychodzili. Zagada nas na śmierć i nie da spokoju. Auć – krzyknął nagle, bo dostał od niej po głowie.
- Ty lepiej siedź cicho. Choć Bello, trzeba się przygotować.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła do pokoju. Posadziła na krześle przed lustrem. Dopiero zobaczyłam, co ze sobą przyniosła. Wielki kufer kosmetyków, lokówkę, prostownicę. Przynajmniej tak nazywała te przedmioty. Do tego kilka sukienek i butów. Tak na wszelki wypadek, jak mi powiedziała.
Przez godzinę byłam przez nią wręcz torturowana. Prostowała mi włosy, po czym skręcała. Malowała oczy, rzęsy i policzki. Przebierała w dziesiątki sukienek. Nie zgodziła się na tą, którą zaproponował Edward. W końcu ubrała mnie w piękną, jedwabną suknię, koloru ciemno różowego. Na dekolcie miała srebrną zapinkę, z której rozchodziły się dwa, cienkie ramiączka.*** Była piękna, ale bardzo śmiała, jak na mnie. Do tego cudowne szpilki, na niebotycznych obcasach. Jako dodatek, kazała mi założyć śliczne, perłowe kolczyki**** Włosy upięła mi na jedną stronę, przez co spływały pokręcone na lewę ramię.
Spojrzałam w lustro. Oczy rozszerzyły mi się ze zdziwienia. To naprawdę byłam ja? Wyglądałam olśniewającą. Tanya mrugnęła do mnie w lustrze.
- No piękna. Czas pokazać się mężczyznom. Cholera. Chyba przedobrzyłam. Wyglądasz prawie lepiej ode mnie. Dzisiaj każdy facet będzie pożerać cię wzrokiem.
Zarumieniłam się. Nie chciałam, żeby wszyscy się na mnie patrzyli. Chciałam tylko podziwu jednej osoby. Potrząsnęłam głową, by wyrzucić tą niedorzeczną myśl z niej. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi. Stanęłam w progu i spojrzała na mężczyzn, który stali naprzeciwko. Najpierw mnie nie zauważyli, pochłonięci rozmową. Jednak moje ciche chrząknięcie przykuło ich uwagę. Jasper otworzył buzię. Edward zaś patrzył na mnie tak intensywnym wzrokiem, że doznałam dziwnego uczucia w okolicach podbrzusza. Spłonęłam rumieńcem. Na ten widok Edwardowi pociemniały oczy. Jego spojrzenie utkwiło na mych piersiach, gdy nagle usłyszałam cichy chichot. Jasper patrzył na nas, śmiejąc się pod nosem. Edward podszedł do mnie i wziął mnie pod rękę.
- Wyglądasz przepięknie – wyszeptał mi do ucha. Znowu spłonęłam rumieńcem i uśmiechnęłam się do niego.
- Ty też wyglądasz całkiem przyzwoicie – odszepnęłam, wodząc po nim wzrokiem. Wyglądał bosko, w czarnym smokingu i białej koszuli, której dwa guziki były rozpięte, pokazując kawałek jego umięśnionego... - Potrząsnęłam głową. Stanowczo za daleko idzie moja wyobraźnia.
Edward zaśmiał się cicho z mojego komplementu.
Wyszliśmy i zjechaliśmy na dół. Tam już czekała na nas limuzyna. Gdy wsiedliśmy, Edward poczęstował nas szampanem. Przyjęłam z ochotą. Byłam zdenerwowana, ponieważ jechaliśmy do najlepszego i najdroższego teatru w Nowym Jorku. Przychodzi tam tylko sama śmietanka. Świetnie po prostu.
Na ulicach były straszne korki, dlatego dojechanie zajęło nam ponad pół godziny. W tym czasie wypiliśmy po 3 kieliszki szampana. Trochę szumiało mi w głowie. Dojechaliśmy piętnaście minut przed rozpoczęciem się sztuki. Moi przyjaciele witali się ze wszystkimi, przedstawiając mnie komuś od czasu do czasu. Uśmiechałam się tylko i podawałam rękę. Widziałam, jak mężczyźni spoglądają na mnie pożądliwie. Gdy jeden za długo przytrzymał mą rękę przy ustach, Edward ścisnął go mocno za ramię i uśmiechnął się zimno. Mężczyzna odszedł spłoszony. Gdy udawaliśmy się do loży, nagle dojrzałam coś, co przykuło moją uwagę. Oczy. Te same niebieskie oczy, które widziałam w snach. Zobaczyłam je tylko przez moment, bo mężczyzna, ubrany w długi, czarny płaszcz, zaraz umknął w boczne drzwi. Szarpnęłam Edwarda za ramię. Odwrócił się do mnie.
- Widziałeś tego mężczyznę?
- Jakiego mężczyznę? - Spojrzał w kierunku, który mu pokazywałam. Jednak nikogo już tam nie było.
Może mi się tylko tak wydawało? Nie miałam czasu dłużej o tym myśleć, bo Edward pociągnął mnie schodami na górę i już byliśmy w loży. Sztuka się właśnie zaczynała.
PWE
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyglądała po prostu zjawiskowo. Jak bogini, Co się ze mną dzieje? Przecież widziałem piękniejsze kobiety.
Siedziała właśnie urzeczona, patrząc się na scenę, a w kącikach jej oczu już czaiły się łzy. Podziwiałem jej idealną twarz. Mały nos, lekko zadarty do góry. Pełne, czerwone usta. Wystające kości policzkowe. Aksamitną skórę. Nagle spojrzała na mnie i uśmiechnęła się przez łzy. Utonąłem w jej wielkich, brązowych oczach. Były jak czekolada. I ten uśmiech, który rozświetlał ją całą. Odwzajemniłem uśmiech i nieco się przybliżyłem. Znowu skupiliśmy się na sztuce. Na scenie właśnie Julia układała misterny plan z ojcem Laurentem. Złapałem Bellę za rękę, bo wiedziałem, co zaraz będzie. Bella odpowiedziała uściskiem.
Spojrzałem z powrotem na scenę. Julia wypijała miksturę, która miała upozorować jej śmierć.
Usłyszałem cichy szloch. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Kobiety zawsze na tym płaczą. Spojrzałem w drugą stronę. Tanya ocierała łzy chusteczką.
Romeo przybywa na cmentarz i widzi leżącą w trumnie Julię. Wypija truciznę i pada obok niej.
Nagle Bella złapała mnie za ramię i schowała twarz w nie. Słyszałem tylko jej cichy szloch. Pogłaskałem ją po policzku. Nie mogłem się oprzeć. Bella nagle mocniej pociągnęła nosem, spojrzałem na scenę. No tak, obudziła się Julia. Właśnie zobaczyła kochanka, po czym sięgnęła po sztylet. Gdy się przebiła, z obu stron usłyszałem zawodzenie. Bella i Tanya siedziały z chusteczkami przy twarzy, trzęsąc się. Spojrzałem na Jaspera, który patrzył się także na mnie, rozbawiony. Obaj pokręciliśmy głowami. Te kobiety.
Sztuka zaraz się skończyła i wyszliśmy. Jasper z Tanyą zatrzymali się.
- Nie wsiadacie? - zapytałem ich.
- Nie złotko, idziemy jeszcze na miasto. Moja modelka urządza urodziny w klubie „Nirvana”. Idziecie z nami?
Spojrzałem na Bellę. Lekko pokręciła głową.
- Nie, dzięki – odpowiedziałem. Nie mam dzisiaj ochoty.
Pożegnaliśmy się z nimi i wsiedliśmy do limuzyny.
- Jeśli miałeś ochotę, mogłeś iść – odezwała się Bella.
- Nie, serio. Zmęczony jestem. Podobało ci się?
- Bardzo – krzyknęła. - Uwielbiam tę sztukę. Jest taka romantyczna. Widziałam, jak się ze mnie śmiałeś.
Dała mi kuksańca w bok, marszcząc groźnie brwi. Zaśmiałem się z jej miny.
- Chcesz jeszcze szampana?
Przytaknęła i wzięła kieliszek ode mnie. Korki były jeszcze większe, niż wcześniej. Bella zdjęła buty i położyła nogi obok. Mimowolnie na nie zerknąłem.
- Bolą cię nogi?
- Strasznie. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tych butów.
- Zrobię ci masaż. Od razu poczujesz się lepiej.
- Nie trzeba – zaprotestowała. - Gdy wrócimy do domu, położę się i jutro będzie już dobrze.
- Ależ trzeba – wyszeptałem.
Przybliżyłem rękę do jej stopy i pociągnąłem na moje kolano. Słyszałem, jak przełknęła głośno. Zacząłem masować najpierw jedną stopę, powoli i delikatnie. Bella zamknęła oczy i oparła głowę o siedzenie. Piła jednocześnie szampana.
Złapałem za drugą nogę i tak samo ją masowałem. Nagle gdy nacisnąłem w jednym miejscu, jęknęła cicho. Stwardniałem momentalnie. Bella otworzyła oczy i spojrzała na mnie zaskoczona tym, co zrobiła. Ja nadal ją masowałem, posuwając się coraz dalej. Dojechałem do obu jej łydek, a ona mimowolnie lekko rozchyliła nogi. Zacisnąłem zęby. Ścisnąłem ją mocniej, na co oblizała wargi. W tym momencie chciałem się tylko na nią rzucić. Zamiast tego dojechałem do kolan i uszczypnąłem ją lekko pod nimi. Jęknęła znowu, a kieliszek z szampanem wypadł jej z ręki, turlając się po podłodze. Pochyliłem się nad nią, nadal lekko szczypiąc. Byłem już tylko milimetr od jej ust.
- Mówiłam ci już dzisiaj jak seksownie wyglądasz? - wyszeptałem do jej ucha i lekko przygryzłem go.
- Nie, jeszcze nie mówiłeś – wydyszała. - Edwardzie, my nie możemy...
Przerwałem jej, kładąc palec na jej ustach. Wyciągnęła język i polizała go. Jęknąłem głośno. Nie mogłem już wytrzymać. Pieprzyć wszystko. Złapałem ją i posadziłem na kolanach. Przesunęła się nieznacznie na nich, wywołując we mnie jęk. Złapałem obiema rękami jej twarz i przyssałem się do jej ust. Złapałem jej dolną wargę, na co ona złapała moją górną. Kąsałem ją i wsunąłem język. Nie mogłem już oddychać, więc zjechałem wargami do jej szyi i kąsałem ją lekko. Przechyliła głowę, by dać mi lepszy dostęp. Kwiliła cicho. Złapałem ją za tyłek i przycisnąłem mocno, żeby poczuła jaki jestem twardy. Złapała gwałtownie powietrze i spojrzała w dół. Poruszyła się, wzdychając głośno. Nadal lizałem i ssałem jej szyję posuwając się coraz niżej. Spojrzałem na jej piersi, schowane za materiałem sukienki. Przejechałem palcami po obojczykach, okrążając je. W końcu położyłem na nie ręce. Bella spojrzała na mnie pociemniałymi oczami, znowu oblizując wargi. Zacząłem ugniatać jej piersi. Najpierw delikatnie, potem gwałtowniej, szczypiąc jej sutki. Wypięła się do mnie bardziej, bym miał lepszy dostęp. Pochyliłem się i polizałem przez materiał. Bella złapała mnie za włosy i mocno pociągnęła. Syknąłem z przyjemności i bólu. Przejechałem palcami do jej ramion, zahaczając o ramiączka i delikatnie je zsuwając. Sukienka trzymała się już tylko na piersiach. Kolejny raz poruszyła się na mnie, a ja złapałem ją za biodra. Włożyłem ręce pod sukienkę i zacząłem kierować się w górę. Sapała ciężko, patrząc, gdzie one się kierują. Dojechałem do jej majtek i przejechałem po ich krawędziach.
- Edwardzie, nie – wyszeptała wystraszonym głosem Bella.
Szybko wycofałem dłonie i znowu zacząłem ją całować, jednocześnie zsuwając z piersi sukienkę. Polizałem jej ucho, przez co przeszedł ją dreszcz. Nagle ona lekko przygryzła mi płatek ucha i liznęła po szyi. Jęknąłem, na to przejęcie inicjatywy. Spojrzałem w dół, gdzie jej piersi ukazywały mi się w całej odsłonie. Były idealne. Jędrne, okrągłe. Oblizałem wargi, poruszając się gwałtownie. Powoli skierowałem ręce na nie...
- Jesteśmy na miejscu – odezwał się nagle szofer.
Podskoczyliśmy gwałtownie i spojrzeliśmy na siebie. Oboje oddychaliśmy ciężko.
- Sir, mam jechać na miasto, czy państwo wysiądą?
Odetchnąłem. Spojrzałem na Bellę. Ona spojrzała na mnie. Wzięła gwałtownie powietrze i otworzyła usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz